Strach w Wilnie
Litwini boją się, że polityka Trumpa zachęci Putina do ataku na państwa bałtyckie. Szansy na ratunek upatrują w Polsce. To druga po ukraińskiej armia w Europie – słyszę
Ćwiczenia litewskich żołnierzy na poligonie koło Janowa. Grudzień 2024 r.
Nepanikuojam, nie panikujmy – zaczyna ostatnio facebookowe wpisy Tomas Janeliūnas, ekspert z zakresu bezpieczeństwa z Uniwersytetu Wileńskiego. Jego apele są związane z prorosyjskim zwrotem Białego Domu pod rządami Donalda Trumpa i dywagacjami o tym, że Stany Zjednoczone mogą się wycofać z państw wschodniej flanki NATO. – Chcesz wiedzieć, jaka jest atmosfera? Wszyscy są zesrani – nie owija w bawełnę wysoko postawiona urzędniczka jednego z ministerstw. – W prywatnych rozmowach politycy nie ukrywają, że sprawy idą w złym kierunku. Nikt się nie spodziewał, że Trump z sojusznika Europy zamieni się w przyjaciela Rosji – mówi mi Janeliūnas. Wśród moich rozmówców powszechne jest przekonanie, że Władimir Putin może przetestować, czy art. 5 traktatu północnoatlantyckiego, gwarantujący kolektywną obronę napadniętego, obowiązuje. Kandydatem do testu są państwa bałtyckie.
W przyszłym tygodniu do Waszyngtonu leci minister obrony Dovilė Šakalienė, ale – usłyszałem od jednego z rozmówców – jeszcze we wtorek nie miała uzgodnionego spotkania ze swoim odpowiednikiem Pete’em Hegsethem. Oficjalnie o zwijaniu się amerykańskich sił nie ma mowy. – Nie, niczego o tym nie słyszeliśmy – ucina Vaidotas Urbelis, dyrektor ds. obronnych w resorcie obrony narodowej. – Czy to realistyczny scenariusz? – dopytuję. – To nie do mnie pytanie. Nasz przekaz w kontaktach z kolegami z USA jest jednoznaczny. Obecność amerykańskich oddziałów ma żywotne znaczenie dla odstraszania przeciwnika. Jako państwo goszczące żołnierzy US Army staramy się poprawiać warunki ich stacjonowania. Żadnych zmian w tym zakresie nie planujemy – przekonuje. Rozmawiamy w zbudowanym w XVII w. przez jezuitów pałacu przy Totorių, który stał się siedzibą resortu. W latach 1789–1914 z kompleksu budynków korzystała rosyjska armia. Widmo powrotu okupantów głęboko tkwi w głowach gospodarzy. Po raz ostatni radzieccy żołnierze zabijali Litwinów raptem 34 lata temu.
