Oblany polski sprawdzian z praworządności
10 lat temu zaczął się kryzys wokół Trybunału Konstytucyjnego. Obie strony konfliktu politycznego zrzucają na siebie odpowiedzialność, a konsekwencje ponosimy wszyscy
W listopadzie i grudniu 2015 r. kończą się kadencje pięciorga sędziów, tj. jednej trzeciej składu trybunału. Powołanie nowych sędziów będzie ważnym sprawdzianem polskiej kultury politycznej – mówił prof. Andrzej Rzepliński, prezes TK, 8 kwietnia 2015 r. Miał rację.
12 maja 2015 r., w trakcie posiedzenia Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka oraz Ustawodawczej przyjęto poprawkę, która miała umożliwić Sejmowi VII kadencji wybór pięciorga – zamiast trojga – sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Rozpoczynał się kryzys konstytucyjny, z którego bezpośrednimi i pośrednimi skutkami polski system prawny zmaga się do dzisiaj. Wokół genezy tego kryzysu po obu stronach politycznej barykady narosły mity i niedomówienia. Z perspektywy dekady warto je przeanalizować.
Demokracja walcząca?
Zgodnie z pierwszym mitem, to nie był skok na trybunał, ale… głupota.
Dla oceny intencji parlamentarzystów zasadnicze znaczenie ma sekwencja wydarzeń. Poprawkę do prezydenckiego projektu ustawy o Trybunale Konstytucyjnym (druk 1590, VII kadencja) poseł Robert Kropiwnicki z PO zgłosił we wtorek, po niedzielnej I turze wyborów prezydenckich. Bronisław Komorowski niespodziewanie przegrał w niej z Andrzejem Dudą (33,77 do 34,76 proc.). Trudno było to uznać za zwiastun zwycięstwa PO w nadchodzących wyborach parlamentarnych.
Poseł Kropiwnicki uzasadniał zmianę troską o to, by „nie blokować prac trybunału, ale też nie dokładać obowiązków w nowej kadencji”, bo taka sytuacja „może spowodować, że trybunał nie będzie miał wymaganego składu”. Gdyby jednak wybierać sędziów zgodnie z dotychczasowymi regułami, mógłby się opóźnić wybór dwóch osób. Do wydania orzeczenia w pełnym składzie wymaganych jest 9 z 15 sędziów TK. Trudno więc uznać to za przekonujący argument.
