Sąd rodzinny czy redystrybucyjny?
Skoro rolą sądu rodzinnego ma być ochrona dobra dziecka, to kluczowe jest, aby identyfikował on i blokował próby osiągania celów materialnych lub represyjnych jednego rodzica wobec drugiego, realizowanych pod szyldem dobra dziecka czy wręcz z użyciem dziecka jako narzędzia
Wprzestrzeni publicznej pojawiły się postulaty wzmocnienia kadrowego (asesorami) sądów rodzinnych z uwagi na zalew spraw, a nawet rozwinięcia odrębnych wydziałów rodzinnych we wszystkich sądach okręgowych. Krytyka propozycji oddania niespornych spraw rozwodowych urzędnikom czy notariuszom prowadzona jest także z pozycji ochrony dobra dziecka i rodziny przed niefachowcami. Argumentu dotyczącego potencjału dochodowego rynku spraw rodzinnych nikt publicznie nie zechce poruszyć. Bo mimo że liczba zawieranych małżeństw spada, to liczba spraw rozwodowych lub okołorozwodowych rośnie.
Jakiś czas temu media obiegły relacje z głośnych sporów o alimenty – Kazimierza Marcinkiewicza czy Krzysztofa Rutkowskiego. W obu tych przypadkach skala roszczeń jest zdaniem pozwanych nieadekwatna do realnych lub uzasadnionych potrzeb. Abstrahując od tych spraw, zapytajmy ogólnie: czy istnieje ryzyko, że sąd rodzinny stanie się instytucją, poprzez którą można „wyrwać” od drugiego rodzica spore pieniądze „zza pleców” dziecka, czy wręcz posługując się dzieckiem? A może część spraw, jakie trafiają do sądu, w ogóle nie dotyczy realnie dziecka, bo ich celem są przesunięcia majątkowe? Jeśli tak, to może takie sprawy powinny być identyfikowane i rozstrzygane adekwatnie do ich realnie redystrybucyjnej natury, w sposób realnie chroniący dziecko.
