Karty z historii rodziny i narodu
Historii takich jak ta w powstańczej Warszawie były setki. I choć wszystkie wydają się podobne, każda jest na swój sposób inna
Warszawa, ul. Marszałkowska róg Pięknej, ok. 20 sierpnia 1944 r.
Zaczęło się w czwartek 22 czerwca 1944 r. Tego dnia Armia Czerwona rozpoczęła operację „Bagration”. Prawie 1,7 mln żołnierzy wspieranych kilkudziesięcioma tysiącami armat, pojazdów pancernych i samolotów, runęło na niemieckie oddziały. Rozbijały całe dywizje. Ci, którym udało się ujść z życiem, gnali przed siebie, byle dalej od Sowietów.
W końcu docierali do Warszawy. Tysiącami przelewali się przez mosty i główne arterie miasta. Dla warszawiaków nie był to nowy widok. Trzy lata wcześniej widzieli podobne masy wojska w znienawidzonych brunatnych mundurach. Wtedy dumna armia maszerowała na kolejny podbój. Teraz pobici Niemcy szli i jechali w nieładzie, brudni, zmęczeni, w podartych mundurach, ze wzrokiem, z którego dało się wyczytać, że mają dość wojny.
Wraz z tą bezkształtną masą do miasta docierali cywilni uciekinierzy – niemieccy osadnicy i Polacy. W tej grupie znalazło się małżeństwo Stolarskich – Jadwiga i Janusz, którzy z trzymiesięcznym synkiem Waldkiem przyjechali z Baranowicz. Szukali schronienia? Duże miasto w teorii dawało większe szanse na przeżycie. Zatrzymali się u stryja Janusza, mieszkającego w czteropiętrowej kamienicy przy ul. Miedzianej 4. Frontowa część budynku stoi do dzisiaj.
Nic z przypadku
W drugiej połowie lipca Janusz natknął się na ulicy na kuzyna ciotecznego, Cezarego Nowodworskiego „Głoga”, cichociemnego. Ten, mając już powstańczy przydział do batalionu „Czata 49”, namówił Janusza, aby poszedł z nim walczyć.
Dla Janusza decyzja o wzięciu udziału w zrywie była naturalna. Jego dziadkowie ze strony ojca, Jan i Michalina, przyjaźnili się z Wincentym Żeromskim, ojcem Stefana. Babcia od strony matki, Maria, wśród przodków miała gen. Jakuba Jasińskiego, bohatera insurekcji kościuszkowskiej, który poległ w obronie Warszawy. Ale na życie Janusza najbardziej wpłynął jego drugi dziadek, Stanisław Makulski. Długie lata pracował jako urzędnik na dworcu kolejowym Warszawa Główna. Tam poznał sporo młodszego Franciszka, absolwenta szkoły inżynierii kolejowej w Petersburgu. Młody człowiek tak mu się spodobał, że zgodził się na jego ślub z córką Stefanią. Uroczystość odbyła się w czerwcu 1915 r., a już kilka tygodni później wycofujący się przed zbliżającymi się wojskami niemieckimi Rosjanie wywieźli ich na Zakaukazie. Franciszek jako pracownik kolei był im potrzebny.
