Mali, ale podmiotowi
Na naszych oczach tworzy się nowa architektura bezpieczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej. Nie będzie przypominała niczego, co znamy
Spotkanie amerykańskiego prezydenta z europejskimi przywódcami. Waszyngton, 18 sierpnia 2025 r.
W sobotę przypada ważna rocznica. 23 sierpnia 1939 r. szefowie dyplomacji III Rzeszy i ZSRR, w imieniu Hitlera i Stalina, podpisali pakt o nieagresji. Zawierał on tajny protokół o rozbiorze naszej części Europy, ciągnącej się od Finlandii po Rumunię. Dwaj dyktatorzy – ponad głowami narodów wciśniętych pomiędzy ich imperia – podzielili region po swojemu. Moskwa otrzymywała prawo do zagarnięcia Besarabii, Finlandii, Łotwy i Estonii, a także ziem polskich do linii Narwi, Wisły i Sanu (potem skorygowano ustalenia, w zamian za Lubelszczyznę i wschodnie Mazowsze Stalin otrzymał od Hitlera Litwę). Niemal równocześnie zawarto wiele innych porozumień, w tym gospodarczych (radzieckie surowce pozwoliły Niemcom lepiej przygotować się do kolejnych agresji) oraz dotyczących ścisłej współpracy policji politycznych i służb specjalnych (o sojuszu ówczesnego wcielenia swojej „firmy” z Gestapo pewnie woli dziś nie pamiętać weteran KGB Władimir Putin).
Z geostrategicznego punktu widzenia – abstrahując od czynników ideologicznych i totalitarnego charakteru dogadujących się stron – było to porozumienie dwóch wielkich potęg ówczesnego świata, uchylające suwerenność mniejszych państw i przyznające tym imperiom prawo dowolnego dysponowania położonymi między nimi terytorium, zasobami naturalnymi i przemysłowymi oraz ludźmi. Czyli coś, co imperia bardzo lubią i do czego z natury swojej dążą – w przeciwieństwie do tych, którzy stają się przedmiotami takiej rozgrywki.
