Dawno temu w Nowym Jorku
W samym sercu Nowego Jorku – tam, gdzie Central Park spotyka się z Piątą Aleją – stoi hotel Plaza. Czterdzieści lat temu – 22 września 1985 r. – liderzy najważniejszych wtedy gospodarek świata zgodzili się na trwałe obniżenie wartości dolara o przeszło 50 proc. A właściwie nie tyle się zgodzili, co zmusił ich do tego prezydent USA Ronald Reagan.
Czterdzieści lat później prezydent USA Donald Trump bardzo chętnie zrobiłby to samo. Jeżeli regularnie czytacie tę kolumnę, zapewne pamiętacie, że po ponownym przejęciu przez niego władzy omawiałem szczegółowo plan odbudowy zdolności wytwórczych Ameryki nakreślony przez głównego doradcę ekonomicznego Białego Domu Stevena Mirana. Podstawową barierę w spełnieniu MAGA widzi on w silnym dolarze. Siła owa wynika z pełnienia przez amerykański pieniądz roli waluty świata, co stale napędza na nią popyt. Efekt jest taki, że w tamtejszej gospodarce nie mogą się automatycznie odpalić mechanizmy naprawcze. Na dodatek kraj jest zalewany tanim importem (konsekwencja mocnego dolara), który nie pozwala na odrodzenie wytwórczości. Amerykańscy liberałowie od czasów Clintona problem ignorowali, sądząc, że na opartej o prymat dolara globalizacji ich kraj zyska, bo wygrywają kalifornijskie big techy albo Wall Street. Fakt, że prowincjonalna Ameryka płaciła za ten stan rzeczy wysoką centę, był zaś zamiatany pod dywan. Aż do Trumpa. Stąd więc koncepcja, by doprowadzić do deprecjacji dolara. Oczywiście, prezydent i jego ekipa chcą to zrobić na swoich warunkach. To znaczy bez wywoływania recesji i bez długotrwałej paniki na rynkach finansowych. Najlepiej tak, jak zrobiła to administracja Reagana w roku 1985.
