Ustawa łańcuchowa, czyli dlaczego zwierzęta znowu przegrały
Wbrew temu, co zasugerował prezydent, informując o zawetowaniu tzw. ustawy łańcuchowej, to nie miało być prawo stygmatyzujące mieszkańców wsi, tylko prawo, które miało chronić dobrostan zwierząt
Życie zwierząt jest całkowicie zależne od kształtu obowiązującego prawa. Co więcej, zwierzęta same o jego jakość regulowaną przepisami nie zawalczą. I chociaż im samym jest całkowicie obojętne, kto wprowadzi zmiany w polepszeniu ich dobrostanu – czyli w większości zmiany, które realnie zmniejszą ich cierpienie – to zbyt często stają się mimowolnymi zakładnikami, jeśli nie zupełnymi przegranymi, ścierających się sił i układów w legislacyjnej walce o ich dobrostan. Czy też ofiarami legislacyjnych propozycji, które jedynie pozornie mają dobrostan zwierząt zwiększyć.
Świadomość tego zagrożenia była podnoszona już na wysłuchaniu publicznym obywatelskiego projektu tzw. ustawy łańcuchowej (druk nr 700) w styczniu 2025 r. Już wtedy wskazywano na intensywny lobbing stron przeciwnych wprowadzanym rozwiązaniom. Zwolennicy zmian mieli świadomość, że każde – nawet minimalne – zwiększenie powierzchni dla zwierząt domowych czy gospodarskich będzie oznaczało (bo nie może być inaczej!) zwiększenie wydatków po stronie ich opiekunów czy właścicieli – rolników lub hodowców – i że niestety w dotychczasowej batalii na rzecz zwierząt to właśnie kwestie ekonomiczne wciąż wygrywają z ochroną ich dobrostanu.
