W maju przyszłego roku UE powiększy się o nowych członków. Wówczas branża transportowa znajdzie się w innej sytuacji rynkowej. Pojawią się nowe szanse, ale i zagrożenia związane z unijną konkurencją.

Wejście do Unii będzie dużym wyzwaniem także dla polskiego transportu drogowego. Z pewnością czekają nas zmiany. Zarówno w warunkach funkcjonowania, jak i pracy firm transportu samochodowego to nasze firmy będą musiały dostosować się do obowiązujących we Wspólnocie standardów.

Zmiany rynkowe będą także pochodną działań konkurentów z zagranicy, mających ułatwiony dostęp do rynku polskiego (pełna liberalizacja nastąpi po pięcioletnim okresie przejściowym na wykonywanie przewozów kabotażowych). Otwarcie rynków będzie jednak obustronne, na czym również będą mogli skorzystać polscy przewoźnicy.

Integracja Polski z systemem unijnym odbije się pozytywnie na tendencjach rozwojowych branży transportowej i jednocześnie pozwoli załadownikom korzystać z systemu o wymiarze kontynentalnym, sprawniejszym, efektywniejszym ekonomicznie i bardziej przyjaznym środowisku (np. dzięki redukcji pustych przebiegów).

Jedną z recept na zwiększenie efektywności polskich przedsiębiorstw może być konsolidacja w branży, integracja przede wszystkim drobnych firm, tworzenie silniejszych rynkowo ugrupowań (kooperantów), które będą w stanie konkurować ze spedytorami krajów Wspólnoty. Mała firma z kilkoma pojazdami, co jest w Polsce praktyką, nie jest w stanie świadczyć usług logistycznych. Z danych Międzynarodowej Unii Transportu Drogowego (IRU) wynika, że polskie firmy przewozowe są znacznie mniejsze od unijnych. Na rynku poszerzonej UE silną pozycję zachowają raczej tylko firmy skłonne do wiązania się z innymi podmiotami. Mniejsze będą spychane do roli podwykonawców i zmuszane do wykonywania prostych usług przewozowych.