Irańskie NATO
Bliskowschodnie bojówki są słabiej uzbrojone niż Izrael. Mimo to coraz częściej przebijają się przez jego obronę powietrzną
Bojownicy Hezbollachu podczas obchodów światowego dnia al-Quds, wyrażającego wsparcie dla Palestyńczyków i sprzeciw wobec Izraela, Bejrut, 5 kwietnia 2024 r.
Niecałe 80 km na południe od liberalnego, imprezującego Bejrutu ujrzymy całkiem inną twarz Libanu. Droga do malowniczo położonej Mlity, w której Hezbollah otworzył 14 lat temu Muzeum Oporu, wiedzie przez małe szyickie miejscowości z ulicami przyozdobionymi bannerami organizacji i portretami jej lidera Hasana Nasrallaha. Każdy mieszkaniec ma tu jakiś „hezbollahowy” gadżet, jak brelok do kluczy czy zawieszkę zapachową do samochodu w żółto-zielonych barwach. Muzeum usytuowane na terytorium dawnej bazy bojowników Hezbollahu jest poświęcone historii konfliktu z Izraelem. Od przewodników, którzy polują na zachodnich turystów, usłyszymy, że to on wywołał wszystkie dotychczasowe wojny, a bojownicy jedynie się przed nim bronią.
Sąsiad jest przedstawiony w Mlicie jako państwo porażka. Kraj, który nie jest w stanie wygrać z libańską organizacją. Pośród licznych eksponatów – broni i wraków izraelskich czołgów – znajdziemy nadrukowane na ścianach rzekome cytaty z przywódców Tel Awiwu (DGP nie był w stanie zweryfikować ich wiarygodności). „Izraelska armia nie była gotowa na wojnę i nie osiągnęła żadnego zwycięstwa. Wszystkie wysiłki koncentrowały się na uniknięciu katastrofy, a to jest wyczerpujące... Teraz wydajemy się światu znacznie słabsi, niż jesteśmy w rzeczywistości. Straciliśmy część naszych zdolności odstraszania w świecie arabskim, który w zasadzie uznał już istnienie Izraela. W
