Elektromobilność to nie luksus, to infrastruktura krytyczna
Donald Tusk ma rację: jesteśmy państwem frontowym. W warunkach trwałego zagrożenia premier słusznie mówi o repolonizacji gospodarki – powiązania i zależności trzeba uważnie przejrzeć. W tych okolicznościach dziwi chłodne podejście do elektromobilności.
Kiedy importujemy surowce energetyczne, pieniądze bezpowrotnie opuszczają naszą gospodarkę. Spalamy je raz i już ich nie ma. Tylko w 2024 r. wydaliśmy na ten cel 138 mld zł. To niemal tyle samo, ile przeznaczamy na obronność. Łącznie, w ciągu ostatniej dekady, według szacunków Forum Energii import paliw pochłonął ponad 1,2 bln zł. To błędne koło można szybko przerwać tylko w jeden sposób: zelektryfikować procesy, w których spalamy surowce, i równolegle pozyskiwać coraz więcej energii elektrycznej z bezemisyjnych źródeł odnawialnych. Najwięcej importowanych surowców zużywa transport drogowy. Na szczęście jest już dojrzała technologia, która zastępuje silniki spalinowe – baterie.
