Paradoks niemieckiego nacjonalizmu
Być może Niemcy są zbyt duże, by być jednym z wielu w Unii Europejskiej, a zarazem zbyt małe, by ją zdominować?
Przez dziesięciolecia Niemcy z dumą przedstawiali się jako społeczeństwo, które „przerobiło lekcję historii”. Republika Federalna miała być więc czymś więcej niż tylko państwem – miała być też projektem moralnym. Naród, który zszedł w XX w. na samo dno, miał zadośćuczynić światu nie tylko przez reparacje i skruchę, lecz także przez wzorcowe zaangażowanie w procesy europejskie, integrację, zrównoważony rozwój, tolerancję i liberalny ład międzynarodowy. A jednak dziś coraz więcej różnych znaków wskazuje na to, że pod tą fasadą pojawiło się coś, co przypomina dobrze znane z historii formacje ideologiczne.
Współczesny niemiecki nacjonalizm stanowi temat złożony, w którym historyczne uwarunkowania, reakcje na dynamiczne procesy globalizacyjne oraz wewnętrzne przemiany kulturowe i polityczne splatają się w nową polityczną opowieść. W dobie gwałtownie rosnącego znaczenia międzynarodowego rynku, dynamicznego wzrostu importu z Chin oraz szybkich przemian na rynkach pracy wielu Niemców doświadcza wyraźnych zmian ekonomicznych i społecznych.
Ofiary globalizacji
Badania włoskich ekonomistów Piero Stanigi i Italo Colantonego sugerują, że import z Chin negatywnie wpłynął na liczne regiony Europy, w szczególności w Niemczech i we Włoszech. Zwiększony napływ tańszych towarów doprowadził do dezindustrializacji i zniszczenia lokalnych rynków pracy, co wpłynęło na wzrost bezrobocia oraz zasiało poczucie zagrożenia ekonomicznego (to poniekąd przykład efektu schumpeterowskiej kreatywnej destrukcji, gdzie innowacyjne modele gospodarcze wypierają starsze).
