Zagrożenia i korzyści wdrożenia programów dla utalentowanych pracowników
Dwa dylematy
W pewnej średniej wielkości organizacji kilka lat temu prowadzono program dla tak zwanych talentów. Charakterystyczną cechą tego programu była poufność posunięta tak daleko, że nawet talenty nie mogły wiedzieć, że są talentami. Nie trzeba wyjaśniać, jakiej ekwilibrystyki dokonywano w tej firmie, aby rozwijać podopiecznych programu, pozostawiając ich jednocześnie w nieświadomości co do swojego statusu.
Piotr Kociołek
Autor jest partnerem zarządzającym w DBM Polska.
Kontakt:
piotr.kociolek@dbm.pl
Powodem tego ryzykownego konceptu była, jak to określił mój rozmówca, chęć przeciwdziałania "uderzeniu wody sodowej do głowy" u osób, które organizacja wskazała jako bardziej utalentowane od innych i ich ewentualnym roszczeniom co do awansu po zakończeniu programu. Chodziło jednocześnie o uniknięcie zazdrości tych, którzy do programu nie trafili. Ta, chyba jednak wyjątkowa, sytuacja pokazuje dwa kluczowe dylematy wokół rozwijania talentów.
Aktor, faworyt, prymus
Pierwsza trudność programów talentowych dotyczy zarządzania unikalnym statusem osób typowanych do grona talentów. Niezależnie od metody kwalifikowania do programu powstaje ryzyko odium spadającego na jego uczestników. Wroga atmosfera otaczająca takie osoby może mieć dwa źródła. Z jednej strony, zawsze pojawią się tacy, którzy zakwestionują przejrzystość selekcji talentów. Jeśli dokonała jej firma zewnętrzna, pozornie obiektywizując wybór, kontestatorzy zauważą, że w puli talentów znaleźli się ci, którzy wyjątkowo sprawnie zachowali się w trakcie centrum rozwoju (jeśli np. takie było zastosowane), mimo że na co dzień ich umiejętności społeczne nie są wcale tak efektywne.
