Jak wykorzystać szkielet ryby do diagnozy potrzeb szkoleniowych?
Jestem regionalnym szefem sprzedaży. Moim zadaniem jest monitorowanie kilku firmowych salonów oferujących luksusową stolarkę budowlaną. Nasi handlowcy nie wykorzystują szansy na zdobywanie kontaktów, budowanie relacji z klientami w trakcie rozmów telefonicznych. Odnotowano spadek ich aktywności w tym zakresie. Z szefami salonów skłaniamy się do przeszkolenia handlowców z zakresu aktywnej sprzedaży przez telefon. Dostrzegamy, że brakuje im umiejętności, takich jak nawiązywanie kontaktu, przekonywanie, prezentowanie oferty czy asertywność. Czy szkolenia będą dobrą metodą poradzenia sobie z opisanym problemem? Jak sprawdzić, czy diagnoza przez nas dokonana jest słuszna?
PROBLEM
ROZWIĄZANIE
Rozwiązanie, które zaproponowała kadra menedżerska, jest dość oczywiste i prawdopodobnie w pewnym stopniu trafione. Jednocześnie doświadczenie pokazuje, że w niektórych firmach, gdy pracownicy nie osiągają zamierzonych celów, zbyt szybko problem upraszcza się do deficytów w zakresie ich umiejętności, wiedzy i postaw, a szkolenie traktuje się jako uniwersalne lekarstwo. Po szkoleniu oczekuje się natomiast, że pracownicy natychmiast zmienią swoje zachowanie, a skuteczność ich działań spektakularnie wzrośnie. Pojawiają się jednak pytania, czy, w tym przypadku, menedżerowie dokonali trafnej diagnozy potrzeb rozwojowych swoich ludzi? Czy szkolenie będzie działaniem wystarczającym do podniesienia efektywności działań tych handlowców? Jak to sprawdzić?
