Wypalanie traw niszczy ekosystem i grozi pożarem
Wypalanie traw i zarośli na przedwiośniu i wiosną, późnym latem, a jesienią palenie resztek pożniwnych, co roku wraca jak bumerang, niepokojąc ludzi oraz angażując służby odpowiedzialne za likwidację zagrożeń. Ciągle pokutuje przekonanie, że dzięki temu zabiegowi ziemia będzie bardziej żyzna. Pozory mylą - wypalanie roślinności nie przynosi żadnych korzyści.
W Europie wypalanie traw to rzadkość. U nas, mimo zakazów i konsekwencji prawnych, usuwanie roślinności ogniem jest metodą na oczyszczanie pastwisk oraz pól po zbiorach. Kiedy płonie trawa, temperatura na powierzchni ziemi wzrasta do 700°C. Płomienie zabijają zwierzęta i organizmy, gleba wyjaławia się. Inne skutki to intensyfikacja erozji wietrznej i wodnej, degradacja żyzności gleby, przemieszczanie się dymów zawierających tlenki węgla i azotu oraz substancji sprzyjających powstawaniu chorób nowotworowych. W trawach znajdują się miejsca lęgowe licznych gatunków ptaków, np. skowronków. Giną też małe ssaki, płazy, owady czy np. dżdżownice, które użyźniają ziemię. Jednorazowe wypalanie traw to obniżenie jakości gleby o ok. 5-8%. Przynajmniej pięć lat musi minąć, aby ziemia się odrodziła i wytworzyła nową warstwę próchnicy. Wypalanie traw zagraża lasom, domom mieszkalnym, zabudowaniom gospodarczym oraz życiu i zdrowiu ludzkiemu. Co roku w takich pożarach giną ludzie - przeważnie ci, którzy podejmują się wypalania. Bezpośrednimi przyczynami zgonu są najczęściej zawał serca, udar termiczny lub gwałtowna zmiana kierunku wiatru, która stymuluje wielkość płomienia, czym zaskakuje nieświadomego wypalacza.
