Równoległość historii
W pamięci historycznej Ukraińców oraz Białorusinów I i II RP nie kojarzą się ze sprawiedliwością. A relacje polsko-ukraińskie i polsko -białoruskie, kluczowe dla naszego bezpieczeństwa, muszą być oparte na sprawiedliwości

Z Jakubem Kumochem rozmawia Jan Wróbel

Jakub Kumoch szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP, w latach 2020-2021 ambasador w Turcji, w latach 2016-2020 w Szwajcarii
Jakub Kumoch szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP, w latach 2020-2021 ambasador w Turcji, w latach 2016-2020 w Szwajcarii
Stereotyp Rosjanina w Polsce to wyłaniający się z dymu bolszewik albo karykaturalnie głupawy chłop. A kiedy już się z nich naśmiejemy, przypominamy sobie, że właściwie to znamy konkretnych Rosjan - i że to fajni, gościnni ludzie.
Przyjaźniłem się z wieloma Rosjanami, nie wyrzekam się tych przyjaźni. Niektórzy z nich z Rosji uciekli, a inni zostali, jedni milczą, a inni mniej lub bardziej otwarcie krytykują agresję, ale są również tacy, którzy przez ostatnich 20 lat stali się zwolennikami reżimu Putina. Daleki jestem od generalizowania. Niemniej trudno sobie wyobrazić w przewidywalnej przeszłości, żeby Rosja nie budziła niechęci cywilizowanego świata. Jest państwem agresywnym i zbrodniczym.
A czy jest możliwe, by odrodziła się idea słowianofilska, tyle że - wbrew oryginałowi - antyrosyjska? Taka słowiańszczyzna w ramach mentalnego Zachodu oparta na osi Polska-Ukraina?
I połączyła chorwacką elegancję z polską fantazją, ukraińską odwagą i czeskim humorem? (śmiech) Nie, idea słowiańska to XIX-wieczna utopia, w dużej mierze sterowana wówczas przez Rosję. Europa Środkowo-Wschodnia, która wspólnie stawia czoła rosyjskiej agresji i wspiera Ukrainę, to wspólnota losu, a nie języka. Estończycy nie są z nami spokrewnieni językowo, a w sprawie agresji Moskwy rozumiemy się bez słów. Pokrewieństwo językowe niczego nie wyjaśnia i prowadzi do błędnych konkluzji. Co ma wspólnego Austriak z Afrykanerem albo Mołdawianin z Peruwiańczykiem?

