Klasizm w szkolnej klasie
Czy szkoła to wciąż miejsce integracji? Czy prywatna edukacja pogłębia społeczne podziały? Dane ogólnopolskie tego nie potwierdzają. Jeszcze?

Od kilku lat popularność szkół niepublicznych rośnie. Choć ich liczba pozostaje na względnie stałym poziomie, uczniów jest w nich coraz więcej. Mówią o tym dane GUS z roku szkolnego 2023/2024 (ostatnie dostępne zestawienie) i te sprzed pięciu lat.
Podstawówek – w obu analizowanych okresach – było ok. 14 tys., mniej więcej 89 proc. z nich stanowiły szkoły prowadzone przez organy należące do sektora publicznego. W czerwcu 2020 r. szkół niepublicznych było 1572, pięć lat później – zaledwie o 24 więcej. Liczba uczniów korzystających z niepaństwowej oferty edukacyjnej przez pięć lat wzrosła zaś ze 146 tys. do 176 tys. (więcej o 20 proc.).
W przypadku szkół ponadpodstawowych udział tych publicznych oscyluje konsekwentnie wokół 78 proc. W roku szkolnym 2019/2020 do 1741 niepublicznych szkół ponadpodstawowych chodziło 186 tys. uczniów. Pięć lat później placówek było 1766, ale uczyło się w nich już 241 tys. uczniów (wzrost o 29,5 proc.).
Budowanie mostów czy kopanie fos?
Trudno nazywać te dane alarmującymi, zwłaszcza że w roku szkolnym 2023/2024 z niepublicznej oświaty korzystało tylko 5,85 proc. polskich uczniów. Wciąż daleko nam do niektórych zachodnich krajów, choćby Wielkiej Brytanii, w której już jedna trzecia uczniów (czy raczej: ich rodziców i opiekunów) wybiera prywatną edukację. Nie da się jednak zaprzeczyć zjawisku postępującej popularności niepublicznego szkolnictwa. Tę tendencję widać najlepiej w dużych miastach, w których przeszkodą w posłaniu dziecka do prywatnej placówki jest nie jej brak w pobliżu, lecz cena.

