opinia
Strategia Merza. Jak i po co Berlin buduje siłę?
Rząd Friedricha Merza od momentu powstania realizuje strategię uczynienia z Niemiec głównego europejskiego gracza w polityce bezpieczeństwa, co w połączeniu z dominującą pozycją ekonomiczną i demograficzną na kontynencie ma dać w przyszłości naszemu sąsiadowi status supermocarstwa, a przynajmniej państwa będącego jednym z głównych rozgrywających w wymiarze globalnym. Warto w związku z tym opisać nie tylko samą strategię Merza i narzędzia, którymi się w jej realizacji posługuje, ale również zastanowić się, jakie zmiany dla Polski może przynieść ewentualny sukces niemieckiego premiera i co to może oznaczać dla projektu europejskiego.
Decyzje o skokowym wzroście wydatków wojskowych i rozbudowie potencjału kadrowego Bundeswehry mają dać Niemcom status największej siły militarnej na kontynencie, o czym otwarcie mówi kanclerz. Ale niewyłącznie, bo jednocześnie, co było wyraźnie widoczne w czasie niedawnej wizyty Merza w Białym Domu i Pistoriusa w Pentagonie, Berlin chce odbudowania relacji ze Stanami Zjednoczonymi, ale na nowych zasadach. Niemcy mają być głównym partnerem Ameryki w Europie i jednocześnie gwarantem tego, że proces redukcji zaangażowania wojskowego Stanów Zjednoczonych na naszym kontynencie będzie miał uporządkowany i kontrolowany charakter. Berlin sygnalizuje gotowość do rozbudowy „europejskich”, czyli w związku z planowanymi inwestycjami i rozwojem kadrowym Bundeswehry – przede wszystkim niemieckich zdolności, w segmentach zdominowanych do tej pory przez Amerykanów. Ta polityka winna łączyć się harmonijnie z amerykańskim planem wycofywania się z Europy. To z tego powodu, jak ostatnio poinformował tygodnik „Der Spiegel”, Bundeswehra realizuje tajną strategię budowy sieci prawie 300 małych satelitów w kosmosie, co ma być elementem „zapewnienia bezpieczeństwa i suwerenności Niemiec w kosmosie” (mimo że realizację podobnego projektu ogłosiła w ubiegłym roku Komisja Europejska), a także dowództwo lotnictwa chce do 2029 r. pozyskać drony rakietowe dalekiego zasięgu, mogące razić cele położone głęboko na tyłach wroga. Z tego też samego powodu, a nie tylko po to, aby przypodobać się Amerykanom, Pistorius w Waszyngtonie złożył propozycję sprzedaży Berlinowi rakiet Typhoon o zasięgu 2 tys. km. Ich pozyskanie ma być też sygnałem politycznym, iż za zgodą Amerykanów najważniejsze narzędzia odstraszania Rosji będą w rękach Niemców.




