Tablice alimentacyjne, nie proalienacyjne
Traktowanie tablic jako wskazania kwot „do potrącenia” rodzicowi może zniechęcić do posiadania dzieci, zachęcić do rozwodu lub izolowania dzieci od rodzica
Liczne środowiska od lat nawołują do zmian w zakresie alimentacji dzieci. Część głosów domaga się alimentów szybko przyznawanych i ściągalnych, zapewne na tle sytuacji, w których rodzic unika finansowej odpowiedzialności za swoje dzieci. Część zaś apeluje o ograniczenia podnoszonego przez nich „woluntaryzmu” sądów, przestrzega, że w niektórych sprawach to nie o dobro dziecka może podsądnemu chodzić, lecz o redystrybucję majątkową od jednego rodzica do drugiego z wykorzystaniem sądu i pod szyldem dobra dziecka.
Rozwiązaniem – choćby częściowym – mogłyby być tablice czy tabele alimentacyjne, które ramowałyby pomocniczo potencjalnie orzekane kwoty, dając przewidywalne i szybsze orzeczenia bez potrzeby szczegółowych analiz stanu faktycznego, w ramach ustalania którego możliwe są manipulacje zdolnością zarobkową czy sztucznym kreowaniem kosztów (np. liczne dodatkowe zajęcia, z których – po zasądzeniu alimentów – dziecko „rezygnuje”). Jeśli jednak tablice w odbiorze podsądnych, a tym bardziej niektórych sądów, miałyby wskazywać, jaki procent dochodu można rodzicowi „uciąć” przy danej liczbie dzieci i wysokości dochodu, to mogą się okazać lekarstwem gorszym od choroby.
