Czy programy learning & development mogą poczekać na lepszy czas?

Priorytetem organizacji w trudnej sytuacji gospodarczej powinno być zapewnienie kontynuacji działalności i zabezpieczenie finansowe pracowników. Nie można jednak zrezygnować z podnoszenia ich umiejętności. W obliczu dynamicznych zmian technologicznych i biznesowych, słowa J. Goethego: „Kto nie idzie do przodu, ten się cofa”, znakomicie opisują konsekwencje stagnacji. Przewaga konkurencyjna w dużej mierze zależy od posiadanego kapitału intelektualnego zatrudnionych, a ten bez zdolności do ciągłej aktualizacji wiedzy będzie się obniżał.
Czy bolid Formuły 1, bez żadnych ulepszeń, miałby szanse na wygraną w kolejnym sezonie? Zapewne tylko wtedy, gdyby konkurencja zaspała, a na to raczej nie można liczyć.
Przy ograniczonych środkach finansowych lub ich całkowitym braku trzeba sięgnąć po zasoby wewnętrzne organizacji. Znacznie łatwiej jest, gdy w firmie mamy już trenera lub cały zespół szkoleniowy. Możliwe będzie wtedy opracowanie odpowiedniego programu rozwoju kompetencji, bez posiłkowania się dostawcami zewnętrznymi. Jeśli nie mamy takich zasobów, należy sięgnąć po utalentowane osoby z naszych zespołów, nawet jeśli nie posiadają przygotowania trenerskiego. Mają wiedzę, znają wewnętrzne potrzeby. Nie można ich jednak pozostawić bez wsparcia. Wiedzę trzeba umieć przekazać - dobrzy szkoleniowcy uczą się tego latami. Nasz pracownik będzie miał na to kilka tygodni. Jednak współpraca z działem HR może sprawić, że finalny produkt w postaci szkolenia będzie znakomity.
