opinia
Radykalizacja tylko się pogłębi
Dwa lata temu, kiedy doszło do ostatniego wybuchu agresji między Izraelem a Hamasem, palestyńska polityczka Hanan Aszrawi, która jako pierwsza kobieta weszła w skład rady Organizacji Wyzwolenia Palestyny, mówiła mi, że podczas trwającej dwa tygodnie wojny Izrael wzmocnił palestyńską grupę terrorystyczną. Wówczas zaczęło się podobnie. W Jerozolimie wybuchły protesty przeciwko eksmisji czterech palestyńskich rodzin z domów w arabskiej dzielnicy Asz-Szajch Dżarah, w przyłączonej po wojnie w 1967 r. wschodniej części miasta. Izrael chciał, by zamieszkali tam żydowscy osadnicy. Bo dzięki temu Stare Miasto – najważniejszy obszar Jerozolimy uznawanej przez państwo żydowskie za stolicę – zostałoby z każdej strony otoczone przez rejony izraelskie. Kilka dni później, mimo trwającego ramadanu, izraelskie wojsko wkroczyło do meczetu Al-Aksa, raniąc przy tym setki wiernych. Tego samego, który – przynajmniej według oficjalnych oświadczeń Hamasu – był przyczyną tegorocznego ataku na




