koronawirus
Czy dłuższy lockdown by nas uratował?
Trwa rozliczanie śmierci Polaków podczas pandemii. Według raportu jednego z członków Rady ds. COVID-19, gdyby lockdown został wprowadzony wcześniej, mogłoby umrzeć o 30 tys. Polaków mniej
Wczoraj publikowaliśmy badanie resortu zdrowia, który z kolei przekonuje, że dzięki podniesieniu wyszczepialności można było uratować w II połowie 2021 r. 8 tys. osób.
W Polsce tylko w 2021 r. zmarło ponad 100 tys. osób więcej, niż by wynikało ze średniej z poprzednich lat. To tzw. nadmiarowe zgony. Dyskusja, czy można było ich uniknąć i co należało zrobić, trwa od dłuższego czasu. Tym bardziej że było ich więcej niż w innych europejskich państwach. Już kolejny raport wskazuje, że główną przyczyną nadmiarowych zgonów był COVID-19. Czyli nie brak dostępu do lekarzy, a zakażenia mają ponosić główną winę za wysoką śmiertelność. – Zmniejszenie liczby udzielonych świadczeń mogących uratować życie nie wyjaśnia wzrostu umieralności. Może być ona drugą przyczyną wzrostu umieralności odpowiedzialną za kilka-, kilkanaście procent zgonów nadmiarowych – uważa dr Franciszek Rakowski, który w trakcie pandemii przygotowywał modele rozprzestrzeniania się epidemii. Teraz jest członkiem Rady ds. COVID-19 przygotowującej rozwiązania na czas po pandemii. Z jego analizy wynika, że liczba chorych na koronawirusa była kilkukrotnie wyższa, niż rejestrowano. Co oznacza, że podczas dużej pierwszej fali w 2020 r., kiedy nie było jeszcze szczepień, przypadków było nie – jakby wynikało z ówczesnych statystyk – 1,5 mln, tylko 8,1 mln. To zaś przełożyło się na liczbę zgonów: ludzie się spotykali, zarażali i niechronieni przez szczepionki umierali. W kolejnych falach te różnice były podobne. W rezultacie brak lockdownu jesienią 2020 r. spowodował, że od września 2020 r. do stycznia 2021 r. zmarło ok. 35 tys. osób. Według symulacji było ich nawet kilka razy więcej.



