wywiad
Tęsknota za republikanami prowadzi Rijad w stronę Chin
Hamdi: strategią Arabii Saudyjskiej nie jest zbliżenie z Pekinem, ale próba pozbycia się demokratów z Białego Domu

Sami Hamdi, ekspert ds. Bliskiego Wschodu i dyrektor zarządzający w firmie International Interest
Sami Hamdi, ekspert ds. Bliskiego Wschodu i dyrektor zarządzający w firmie International Interest
Arabia Saudyjska i Iran zdecydowały się wznowić relacje dyplomatyczne, przypisując sukces negocjacyjny Chinom, choć mediację prowadziły wcześniej także Irak i Oman. Chwilę później Rijad po raz drugi od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę ogłosił redukcję wydobycia ropy w ramach kartelu OPEC+. Co takie działania mówią nam o roli królestwa w globalnej układance?
Powinniśmy uwzględnić kontekst tych wydarzeń. Kiedy w 2017 r. książę Muhammad ibn Salman doszedł do władzy (został następcą tronu i faktycznym władcą w imieniu schorowanego ojca, króla Salmana ibn Abd al-Aziza – red.), pierwszą oficjalną podróż odbył do Stanów Zjednoczonych. Jego kalendarz był wypełniony po brzegi. Odwiedził siedzibę Face booka i inne kluczowe firmy technologiczne, by przedstawić im Wizję 2030, czyli swój pomysł na rozwój Arabii Saudyjskiej. Chciał, by te przedsiębiorstwa zainwestowały w jego plany. Minęło kilka lat, a amerykańscy giganci technologiczni nie zdecydowali się na to. Ambicje księcia legły w gruzach po zabójstwie Dżamala Chaszukdżiego (dziennikarz zamordowany w 2018 r. na terenie saudyjskiego konsulatu w Turcji – red.). Muhammad nie jest więc zadowolony z poziomu funduszy napływających do kraju z zewnątrz. Winą za taki stan rzeczy obarcza przede wszystkim Amerykanów, którzy oskarżyli go o zlecenie zabójstwa dziennikarza. Dlaczego ten kontekst jest ważny? Dziś wiele osób zakłada, że Rijad chce zostać kluczowym graczem na arenie międzynarodowej. W rzeczywistości wiele jego działań wynika po prostu z obaw księcia Muhammada, że Wizja 2030 nie zostanie zrealizowana. Książę desperacko poszukuje rozwiązań alternatywnych.



