A może lepsze byłoby małżeństwo?
Proces legislacyjny projektu ustawy o rejestrowanych związkach partnerskich jaskrawo pokazuje, dlaczego rozróżnienie aspektu politycznego od technicznego ma sens
Z przyczyn zupełnie zrozumiałych kwestia wprowadzenia w Polsce zupełnie nowej regulacji, jaką mają być rejestrowane związki partnerskie, budzi gorące emocje. Trudno się jednak było spodziewać, że te społeczne napięcia ujawnią się również w procesie uzgodnień międzyresortowych w ramach prac rządu. Życie jednak potrafi zaskoczyć.
Dwa aspekty
W tym kontekście aż chce się powtórzyć za bohaterem „Misia”: „Nie mieszajmy myślowo dwóch różnych systemów walutowych. Nie bądźmy pewexami”. Dlaczego? Bo przy tworzeniu prawa, w pewnym uproszczeniu, spotykają się dwie płaszczyzny – polityczna i techniczna. Obie są bardzo potrzebne, ale ich nadmierne mieszanie może skutkować pewnymi praktycznymi problemami, co dość doskonale widać w tym konkretnym przypadku.
Choć słowo „polityczny” nie kojarzy się obecnie najlepiej, ta płaszczyzna w demokracji jest kluczowa. Odpowiada ona na strategiczne pytania o to, jakie cele mają spełnić tworzone regulacje i jakie potrzeby zaspokoić. Płaszczyzna techniczna służy zaś odpowiedzi na pytanie, jak to zrobić, żeby wspomniany cel osiągnąć jak najpełniej, a zrobić to jak najmniejszym kosztem (społecznym, finansowym czy organizacyjnym). Co do zasady, nie powinna jednak odpowiadać na pytanie, czy realizować dany cel w ogóle.




