opinia
Lęk i odraza w Waszyngtonie
Wielką tajemnicą jest to, skąd Trump wyciągnął na swojej konferencji prasowej aż tak wielkie bzdury na temat wojny ukraińsko-rosyjskiej. Bo to, co mówił, było jak żywcem wyjęte z rosyjskiej propagandy, i to tej najbardziej ordynarnej, gdzieś z głębokich piwnic fabryk trolli pod Sankt Petersburgiem. Inaczej nie da się określić tezy o 4 proc. poparcia dla Wołodymyra Zełenskiego, rzucenia w Ukrainę oskarżeniem o odpowiedzialność za rozpoczęcie wojny i twierdzenia, że Rosjanie zniszczyliby Kijów, gdyby tylko chcieli. To pewnie negocjacyjna strategia autora „Sztuki transakcji”. Nie zmienia to faktu, że ktoś mu takie farmazony podszeptuje, a wiele wskazuje na to, że w jego otoczeniu zaczynają dominować ludzie przesiąknięci rosyjską dezinformacją.




