Dyplom z wdzięczności za szyby
Jak skończyć prawo, nie studiując ani jednego dnia, czyli o naiwności i trudnych wyborach ludzi nauki
Z oficjalnych biogramów Kazimierza Sidora, pierwszego po II wojnie światowej wojewody lubelskiego, wynika, że cechowała go wielka aktywność i zarazem zaradność. Wielką przyszłość zapewne niewielu mu wróżyło, jako że na świat przyszedł w niezamożnej rodzinie chłopskiej w Rudce Starościańskiej. Nad rówieśnikami górował jednak operatywnością oraz szerokimi zainteresowaniami. Jako nastolatek energicznie działał w Związku Młodzieży Wiejskiej „Siew”, a po klęsce wrześniowej z równym zaangażowaniem włączył się w działalność konspiracyjną. W życiorysie sporządzonym w 1947 r. chwali się, że na Lubelszczyźnie współorganizował struktury Bojowej Organizacji Ludowej, Związku Młodochłopskiego oraz Batalionów Chłopskich. Nosił wtedy pseudonim „Kazik”.
W miarę zbliżania się frontu oraz umacniania się na ziemiach polskich partyzantki komunistycznej znaczenie „Kazika” zaczęło rosnąć. Od 1943 r. służył jako oficer informacyjny Obwodu II Gwardii Ludowej. Członek AK Zdzisław Broński ps. „Uskok” wspominał: „Pierwszym pepeerowcem, którego poznałem, był Kazimierz Sidor, początkujący student, Polak z pow. włodawskiego. Przedtem należał do BCh – obecnie ogłosił się komendantem PPR i zaczął werbować różnych warchołów”. Następnie pada diagnoza bezlitosna: „kierownicy PPR okazali się agentami Moskwy i nie liczyli się z interesami narodu polskiego. Tacy jak Sidor sprzedali się Moskwie”.
