Pokolenie Z kontra pracodawca
Świadomość, że dziś mamy do czynienia rynkiem pracownika, jest dla wielu kandydatów komfortowa. Można jednak zaryzykować stwierdzenie, że opinia ta jest dość powierzchowna. W praktyce rynek pracy wciąż nie jest w pełni ukierunkowany na pracownika, co w znacznym stopniu utrudnia życie i HR-owcom, i samym kandydatom do pracy. Jak można temu przeciwdziałać zwłaszcza w perspektywie wchodzenia na rynek pracy zupełnie nowego pokolenia?

Klasycznie ujęta, podstawowa zasada popytu i podaży odnosi się do każdego wolnego rynku, w tym również rynku pracy. Niestety jest ona dość niepełna, gdyż ujmuje ów problem w sposób dość powierzchowny, a można nawet powiedzieć, że jednobiegunowy. Tymczasem relacje panujące na linii pracodawca - kandydat do pracy są znacznie bardziej złożone i dotyczą nie tylko liczby ogłoszeń, lecz także sposobu przeprowadzenia rekrutacji. Wynikają one częściowo z oczekiwań potencjalnych pracowników młodego pokolenia, którzy należą do najbardziej wykwalifikowanych na rynku.
Przejrzystość ofert
Pierwszym problemem, na który warto zwrócić uwagę, jest sama konstrukcja ofert pracy. Oferty te są często sporządzone w sposób mało precyzyjny i uogólniony. Kandydat do pracy tak naprawdę nie wie, czego będzie się od niego oczekiwać i na co może liczyć w zamian za uczciwą pracę. Sformułowanie „atrakcyjne wynagrodzenie” należy zastąpić konkretnymi widełkami kwotowymi, gdyż w przeciwnym razie obydwie strony po prostu tracą czas! Wyobraźmy sobie sytuację, w której osoba wykwalifikowana wybiera w ciemno daną ofertę, po czym po kilku dniach (lub tygodniach) dowiaduje się,
