Gra o własny wizerunek
Przeglądając się w lustrze, łatwo dostrzec swoje mankamenty lub przeciwnie – wcale ich nie dostrzegać, zachwycając się własnym odbiciem. W pracy, podobnie jak w życiu – to, co widzimy sami, nie zawsze jest tym, co widzą w nas inni. Bywa że przekonani o swojej wyjątkowości brniemy w patologiczne zachowania lub pełni wiary w niedoskonałość, unikamy współpracy z ludźmi, decyzji, które warto podjąć, sytuacji, które warto przejść. Jak nie stać się karykaturą samego siebie w kontakcie z innymi ludźmi?

Każdy z nas ma jakiś obraz siebie. W dużej mierze tworzymy go na podstawie informacji, które dostajemy ze swojego otoczenia – rodziny, partnerów, przyjaciół, szefów, współpracowników, klientów, ale także od zupełnie obcych ludzi. To one są punktem wyjścia do tego, w jaki sposób zaczynamy o sobie myśleć, jak siebie nazywamy i z czym utożsamiamy własną osobę, kogo chcielibyśmy w sobie zobaczyć, a kogo widzimy naprawdę. To właśnie opinie, reakcje i w końcu postawy i zachowania innych wobec nas decydują o tym, jaki ostatecznie włożymy garnitur i z czym wyjdziemy do ludzi.
Współczesny świat usilnie przekonuje, że najgorsze, co może się przytrafić człowiekowi, to nijakość. A nijakość to niewidoczność, często kojarzona z bezbarwnością i brakiem osobowości. Zwykle nie mamy czasu, by wnikliwie przyglądać się innym, decyzje o tym, czy ktoś jest wart zainteresowania i uwagi, podejmujemy szybko, najczęściej nie mając zbyt wielu informacji o nim. Szukamy pospiesznie i często chaotycznie po to, by móc nadać jakąś rangę osobie, która właśnie weszła z nami w interakcję. Nietrudno wtedy o fałszywe wyobrażenia na temat tego, co niesie ze sobą dany człowiek. Takie podejście choć umożliwia szybką selekcję, jest również źródłem wielu błędów, które skutkują tym, kogo zobaczymy w drugim człowieku, z czym go utożsamimy, czego będziemy w nim szukać. I ostatecznie – co w nim znajdziemy naprawdę.
