ochrona zdrowia
Brak lekarzy chętnych do pracy w karetkach, a grożą za to kary
Praca w ratownictwie medycznym należy do trudnych i obciążających psychicznie. Nie może zatem dziwić, że lekarze wybierają inne możliwości pracy niż jeżdżenie karetką. Dysponenci karetek mają przez to coraz większe problemy z obsadą. I coraz bardziej obawiają się kar
Problem braku lekarzy chętnych do pracy w karetkach powraca od lat. W czasie pandemii z uwagi na oddelegowanie lekarzy do walki z COVID-19 wymogi dotyczące ich obecności w karetkach typu S zostały złagodzone. Zamiast lekarza, który posiada jedną ze specjalizacji uprawniających do pracy w karetce lub jest w trakcie jej robienia, mógł zostać zatrudniony ratownik medyczny lub pielęgniarka systemu. Oznaczało to, że w karetce typu P (podstawowej) jeździły dwie osoby z uprawnieniami ratownika medycznego lub pielęgniarki systemu, natomiast w karetce typu S – trzy osoby o takich kwalifikacjach. Teraz, mimo że przepisy przestały obowiązywać, w karetkach nadal jeżdżą sami ratownicy medyczni. Dysponenci zespołów ratownictwa medycznego nie mają wyboru – karetka musi zabezpieczyć wyznaczony obszar. Problem w tym, że poprzez niezapewnienie odpowiedniej obsady ryzykują nałożenie kar przez NFZ.




