Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2023-11-24

Każdy urząd się dziś liczy

Ambicje, naciski, donosy, lobbing – wybór kandydata na rzecznika praw dziecka to dowód, że w nowej koalicji rządzącej nie będzie decydowała o wszystkim najsilniejsza partia

W poniedziałek kilkanaście minut przed godz. 16, kiedy upływał deadline na zgłaszanie kandydatów, z pokoju Koalicji Obywatelskiej przesyłano do kancelarii Sejmu dokumenty podpisane przez adwokatkę Monikę Hornę-Cieślak. Jej nazwisko było zaskoczeniem. Jeszcze tydzień wcześniej ani ona sama, ani partie nowej koalicji nie brały pod uwagę, że może zastąpić na stanowisku rzecznika praw dziecka Mikołaja Pawlaka. Poza wysokimi kompetencjami o zgłoszeniu adwokatki zdecydowała zakulisowa rozgrywka z udziałem polityków, społeczników i adwokatów. Były naciski, plotki i twarde negocjacje. Czyli polityka, od której przez ostatnich osiem lat się odzwyczailiśmy.

Spalony pretendent

Mikołaj Pawlak, adwokat, którego w 2018 r. na RPD przeforsowało Prawo i Sprawiedliwość, nie miał łatwej drogi do urzędu. Batalia, do której stanęła czwórka kandydatów, trwała cztery miesiące. Jedna z najpoważniejszych pretendentek, prof. Agnieszka Dudzińska, przepadła w samej końcówce maratonu – w Senacie, który musi zaakceptować wybór Sejmu. Zresztą przeciąganie procesu powołania przed pięcioma laty zemściło się na PiS – gdyby nie cała awantura, następcę Pawlaka mógłby wybrać jeszcze Sejm poprzedniej kadencji.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00