Wygra partia przyjemna do oglądania
Ludzie poszukują w politycznym internecie przede wszystkim rozwiązań problemów, a nie mówienia, jak mają żyć. Najlepiej sprzedają się więc przekazy, że „pomożemy ci przetrwać w tych trudnych czasach”
Z Michałem Fedorowiczem rozmawiają Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak

Michał Fedorowicz prezes zarządu Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych
Michał Fedorowicz prezes zarządu Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych
Kampanię wyborczą wygrywa się na spotkaniach z wyborcami w realu czy sieci?
Wygrywa się tworzeniem wrażenia poprzez media społecznościowe. One wpływają na influencerów, dziennikarzy, a także na wyborców.
Przekonanie o sile internetu w kampanii nie jest na wyrost?
W 2015 r. politycy mówili, że internet nie ma najmniejszego znaczenia, bo jest mały, bańkowy, bo tam siedzą młodzi itd. Dziś widać, jak bardzo się pomylili.
Mówili tak politycy PiS czy opozycji?
Zachowam ten szczegół dla siebie. Ale byli też tacy, którzy uważali, że internet to po prostu ciekawa forma ekspresji politycznej. Z mediami społecznościowymi jest tak, że trzeba mieć tam coś do powiedzenia i być w miarę wiarygodnym. Nie da się na dłuższą metę manipulować danymi, utrzymywać fabryki trolli. Internet lubi szczerość. Czy w 2015 r. Andrzej Duda był odbierany przez użytkowników jako szczery w tym, co robi w sieci? Zdecydowanie tak. Czy w 2018 r. kandydat na prezydenta Warszawy Rafał Trzaskowski był odbierany jako szczery? Był. Sławomir Mentzen też jest odbierany jako szczery, gdy opowiada o tym, co trapi większość ludzi, czyli np. podatki. Donald Tusk, który kręci filmiki na różne tematy – a czasem o niczym – też jest tak odbierany. Patrząc na dane ilościowe i jakościowe za I kw. br., zaryzykowałbym tezę, że dzisiaj ludzie poszukują w politycznym internecie przede wszystkim rozwiązań problemów, a nie mówienia, jak mają żyć. Najlepiej sprzedają się więc przekazy o tym, że „pomożemy ci przetrwać w tych trudnych czasach”.


