Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2024-04-26

Jaka Francja, takie diwy

Jessye Norman na Placu ZgodyJessye Norman na Placu Zgody

Na ostatniej prostej przed igrzyskami Francuzi udowadniają, że pokłócić można się o wszystko. Najchętniej o symbole

Gdyby w 1989 r. świat oplatał już internet – ze szczególnym uwzględnieniem mediów społecznościowych – opinie o organizatorach 200. rocznicy Wielkiej Rewolucji Francuskiej byłyby podobne do tych, jakie dziś można przeczytać o osobach odpowiedzialnych za najbliższe igrzyska, które zaczną się w Paryżu 26 lipca. Wtedy jednak uwagi wyrażano raczej w kawiarniach i mimo wszystko się mitygowano. Ale spory były.

Jak wtedy, kiedy ogłoszono, że podczas głównych obchodów Marsyliankę zaśpiewa Jessye Norman – wprawdzie wielka śpiewaczka (tego nikt nie kwestionował), lecz Amerykanka, co dla sporej części Francuzów było dotkliwym policzkiem. A do tego czarna. – Jessye była głęboko zraniona atakami, jakie w nią wymierzono, ale my otoczyliśmy ją naszą miłością – wspominał po latach Jack Lang, ówczesny minister kultury. – W naszych oczach była ona symbolem tej uniwersalności Francji, którą chcieliśmy celebrować w obecności głów państw i stacji telewizyjnych z całego świata. Była szczęśliwa, że została wybrana na ucieleśnienie wolności, i tego wieczoru Francja pokazała swoje hojne oblicze, otwarte na wszystkie kultury świata – mówił AFP.

Jej występ obejrzało 800 mln ludzi na całym świecie. Nad Sekwaną do dziś się go wspomina. Jessye śpiewająca Marsyliankę jakby w zwolnionym tempie rzeczywiście elektryzowała – i nie chodziło tylko o wielki głos. Postawna, majestatyczna czarna kobieta odziana w trójkolorową szatę stała się na te kilka minut najprawdziwszą Marianną uosabiającą trzy najważniejsze cnoty Republiki – wolność, równość, braterstwo. A do tego dodała jeszcze coś od siebie – godność, której nie pozwoliła sobie odebrać.

No, ale wtedy nie było X, Reddita, Facebooka, TikToka i innych. Dziś są, a ich użytkownicy się nie krępują. Kiedy więc w połowie marca pojawił się pomysł – nie bardzo wiadomo czyj, choć tygodnik „L’Express” przypisał go samemu prezydentowi – żeby podczas ceremonii otwarcia igrzysk na brzegu Sekwany wystąpiła Aya Nakamura, nie powściągali emocji ani słów.

Pobierz pliki wydania
close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00