Dobre, bo krajowe

Jak traktować polskie firmy przy wydawaniu pieniędzy publicznych, co powstaje w kraju i kto płaci nad Wisłą podatki – te oraz podobne pytania przeniknęły do szerokiej debaty publicznej. Wiele wskazuje na to, że odpowiedzi przynajmniej na niektóre z nich niedługo zostaną przekute na konkretne regulacje.
W latach 90. XX w. modne stało się hasło: „Dobre, bo polskie”, trochę jako reakcja na naturalne po latach izolacji zachłyśnięcie się Zachodem. Potem zgasło ono w dobie globalizacji, integracji europejskiej i odmienianej przez wszystkie przypadki wolności gospodarczej. Trudno było w sposób wyważony dyskutować o patriotyzmie gospodarczym wobec oczekiwanego napływu zagranicznego kapitału, którego wkład w rozwój gospodarki był przecież cenny, nie mówiąc już o pomyśle na jakiekolwiek zinstytucjonalizowanie tej idei.
Wiele wskazuje, że teraz pojawiła się na to szansa, w kontekście realizowanego i planowanego wydatkowania publicznych pieniędzy. Chodzi o duże pieniądze. Tylko w 2024 r. i tylko wartość rynku zamówień publicznych sięgnęła ok. 587 mld zł, jak wynika z danych Urzędu Zamówień Publicznych (UZP). Płyną środki z KPO, budowane są drogi, linie kolejowe (w tym koleje dużych prędkości), powstają: Centralny Port Komunikacyjny, elektrownia jądrowa, farmy wiatrowe – to tylko wybrane, największe przedsięwzięcia.





