Koniec SSE wiąże się z ryzykiem niewykorzystania przysługującej firmom pomocy publicznej
Ograniczenie ważności zezwoleń na prowadzenie działalności na terenie specjalnych stref ekonomicznych oznacza, że przedsiębiorcy, dysponujący takimi pozwoleniami mają czas na skonsumowanie wygenerowanej puli zwolnienia z podatku dochodowego do końca przyszłego roku. Jeżeli tego nie zrobią najpóźniej w rozliczeniu podatkowym za 2026 r., to bezpowrotnie ona przepadnie
Polski ustawodawca, wprowadzając w 2018 r. Polską Strefę Inwestycji, nie zdecydował się na automatyczną likwidację SSE. Na mocy przepisów przejściowych przedsiębiorcy posiadający ważne zezwolenia na prowadzenie działalności na terenie SSE mogą zatem do końca 2026 r. korzystać ze zwolnienia przewidzianego ustawą o specjalnych strefach ekonomicznych. Jednocześnie, począwszy od 2018 r., wsparcie na wszelkie nowe inwestycje udzielane jest na podstawie ustawy o wspieraniu nowych inwestycji. Powoduje to, że wielu przedsiębiorców ma obecnie zarówno stare zezwolenia na prowadzenie działalności na terenie SSE, jak i nowe decyzje o wsparciu.
Dwa mechanizmy wsparcia
Specjalne strefy ekonomiczne
Zostały one wprowadzone w Polsce w 1994 r. na mocy ustawy o specjalnych strefach ekonomicznych i miały funkcjonować przez 20 lat. Pierwsze strefy powstały w połowie lat 90., a ich głównym celem było stworzenie atrakcyjnych warunków dla inwestorów poprzez oferowanie ulg podatkowych, zwolnień z opłat celnych oraz innych preferencji. Pierwotne regulacje zakładały zwolnienie z opodatkowania całości dochodów generowanych przez pierwsze 10 lat prowadzenia działalności na terenie SSE, a następnie w wysokości 50 proc. dochodów w pozostałym okresie, na jaki ustanowiona została strefa. Jednocześnie przedsiębiorcy otrzymali możliwość skorzystania ze zwolnienia z podatku od nieruchomości. W międzyczasie ewoluowały zarówno zasady, na jakich udzielana była pomoc publiczna, jak i jej dopuszczalna wysokość. Po niespełna ćwierć wieku funkcjonowania SSE Polska nie borykała się już z dwucyfrowym bezrobociem, przestała też być postrzegana jako dostawca taniej siły roboczej. Inwestorzy, których Polska chciała przyciągnąć, nie mieli już w pierwszej kolejności tworzyć tysięcy nowych miejsc pracy, lecz przyczynić się do rozwoju innowacyjnych dziedzin gospodarki, nowych rozwiązań technicznych i technologicznych oraz eksportu. W wyniku inwestycji miały powstać miejsca pracy dla wysoko wykwalifikowanych pracowników.
