analiza
Prawo do rozsiewania rasizmu
Nienawiść na tle rasowym w Polsce ma się znakomicie. Sprzedawana jest jako paliwo polityczne lub clickbait w mediach społecznościowych. Politycy przerzucają się wzajemnymi oskarżeniami o to, kto i ilu imigrantów oraz z której strony świata wpuścił do kraju nad Wisłą. Na strachu gra już nie tylko skrajna prawica i prawica, ale także duża część środowiska, które prawicy zwykło się przeciwstawiać, co w oczywisty sposób przekłada się na emocje społeczne.
Internet zalewa masa hejtu. Moją uwagę przykuwają nie tyle oczywiste naruszenia dokonywane na tym polu przez anonimowych autorów, ale wpisy podpisywane imieniem i nazwiskiem, czynione przez rozpoznawalnych, niejednokrotnie prominentnych obywateli. Często są to wpisy sporządzane według prostego schematu, polegającego na publikacji zdjęć lub filmików przedstawiających ludzi o innym niż słowiański typie urody, spokojnie stojących na przystankach autobusowych lub spacerujących po nadwiślańskich ulicach czy dróżkach, opatrzone komentarzami w rodzaju: „zaczęło się”, „oni już tu są”, „Polacy mówią dość”, „chcemy być bezpieczni”. Nowa fala tego rodzaju wpisów przyszła wiosną. W kwietniu, w Legnicy zorganizowano nagonkę na czarnoskórych młodzieżowych piłkarzy Miedzi, ostatnio w Wałbrzychu brutalnie napadnięto na Paragwajczyka i imigrantów legalnie pracujących w tamtejszej strefie ekonomicznej. Spirala się nakręca.
