Artykuł
Pacjenci umierają nam na listach
Przeszczepów serca było w ostatnim roku więcej niż przed pandemią. Ale to dlatego, że poszerzyliśmy kryteria dla dawców
Z Aleksandrą Tomaszek, Przemysławem Leszkiem, i Piotrem Kołsutem, rozmawiają Klara Klinger, i Agata Szczepańska
Aleksandra Tomaszek
fot. Materiały prasowe
psycholog i psychotraumatolog w Klinice Niewydolności Serca i Transplantologii Narodowego Instytutu Kardiologii, doktor nauk o zdrowiu, przez 10 lat była koordynatorem transplantacyjnym
Przemysław Leszek
fot. Materiały prasowe
kardiolog, dr hab. nauk medycznych, zastępca kierownika Kliniki Niewydolności Serca i Transplantologii Narodowego Instytutu Kardiologii
Piotr Kołsut
kardiochirurg, zastępca kierownika Kliniki Kardiochirurgii i Transplantologii Narodowego Instytutu Kardiologii
Obejrzałam ostatnio film „Last Christmas”, którego główna bohaterka jest po przeszczepie. Wydaje się jej, że przyjęła tożsamość dawcy i nie jest już dawną sobą. Przeszczepy serca to nie tylko wyzwanie zdrowotne, ale też psychologiczne?
Aleksandra Tomaszek: Tak, to prawda. Zdarza się, że pacjenci po transplantacji mówią, że np. zmienił im się smak, polubili nowe dania.
Czyli to prawda? Dostają coś od dawcy?
AT: Nie. To nie ma nic wspólnego z przejmowaniem cech dawcy. Kiedy występuje niewydolność jakiegoś narządu – np. serca – cały organizm to odczuwa i źle funkcjonuje. Po transplantacji, kiedy chory otrzymuje nowy narząd, wszystko wraca do normalnego działania. Wracają smak, węch, apetyt. Pacjenci zapomnieli jednak, że w ogóle je mieli, bo za dużo czasu spędzili, chorując. Serce kulturowo ma wyjątkowe znaczenie, chociaż z medycznego punktu widzenia jest takim samym organem jak inne. Jest taka młoda dziewczyna po transplantacji serca, Joanna Prorok, która w mediach społecznościowych dzieli się swoją historią. Opowiada, że trochę czasu zajęło jej zrozumienie, iż wraz z przeszczepem nie dostała emocji czy wartości od osoby, od której otrzymała serce. Ale chorzy mają takie obawy. Często pytają, czy po transplantacji coś się zmieni w ich życiu, czy będą się czuli jak ich dawca, czy będą wiedzieć, co myślał. Stąd potrzeba, aby na każdym etapie – od kwalifikacji po operację – był interdyscyplinarny zespół osób, który odpowie choremu na różne pytania i rozwieje jego wątpliwości.