To wszystko nieprawda
Kiedy czytacie ten tekst, jestem na urlopie. A gdybym miała w zwyczaju umieszczać zdjęcia w necie, prawdopodobnie pojawiłyby się na nich takie obrazki: zielony las po burzy, na igłach wiszą ciężkie krople deszczu, przez które prześwieca słońce. Puste jezioro, może gdzieś na horyzoncie ktoś płynie na SUP-ie. Dziecięce dłonie pełne poziomek i malin. Krótki filmik z nagraniem śpiewu ptaków. Myślę, że niejednego z obserwujących taka wakacyjna relacja na Instagramie wywołałaby zazdrość albo frustrację. Ale to wszystko byłaby nieprawda. A przynajmniej prawda niepełna. Bo historie, które stałyby za takimi zdjęciami, z pewnością nie byłyby idylliczne. Śpiew o świcie? Udałoby się go nagrać tylko dlatego, że najmłodsze dziecko uznaje godz. 4.40 za świetną porę na zabawę. Jezioro? OK, ale po drodze dwa razy przystanek na efekty choroby lokomocyjnej któregoś z pasażerów. I tak dalej. Proza życia, za którą trudno dostać lajki.


