Urlop z hukiem i cicha codzienność
Tłumy turystów próbujących się jakoś ewakuować z płonącej wyspy Rodos są jednym z licznych dowodów na to, że urlop nie zawsze bywa udany. Jeśli wracamy po nim do pracy całkowicie wyczerpani, chociaż obiecywaliśmy sobie „naładowanie baterii”, to nie jesteśmy żadnym wyjątkiem. A wcale nie trzeba tak dramatycznych wydarzeń jak pożar, by tak się stało.
Już sam dominujący w naszej kulturze model wypoczywania jest problematyczny. Zamęczamy się przez większość czasu w roku, z przerwami na święta i długie weekendy, a coroczną rekompensatą za te starania ma być urlop – możliwie „na bogato”. Na pierwszy rzut oka widać, jak niewiele ma to wspólnego z work-life balance. Na zasób sił witalnych w ciągu roku w większym stopniu wpływają regularna rekreacja i systematyczny wypoczynek, w których akurat niestety się nie specjalizujemy.
Według badania przeprowadzonego na zlecenie brytyjskiej filii agencji turystycznej TUI na 2 tys. osób w 2019 r. przeciętny pracownik zaczyna odczuwać zmęczenie już po ośmiu tygodniach od powrotu z urlopu. W rezultacie szybko zaczyna spadać jego produktywność. Teoretycznie więc dla jej utrzymania na wysokim poziomie przez cały rok pracownicy powinni brać urlop co dwa miesiące. Tymczasem większość (58 proc.) wyjeżdża dwa razy w roku lub rzadziej. 20 proc. ankietowanych korzystało z długiego wypoczynku raz w roku, a 8 proc. nie miało go w


