Walka o serca Zachodu
Izrael może liczyć na poparcie rządów państw sojuszniczych, ale zachodnie społeczeństwa coraz mocniej solidaryzują się z Palestyńczykami. Nie pomagają mu nawet apele do Taylor Swift

W miniony weekend ulice amerykańskich i europejskich miast pokryły się palestyńskimi flagami. W proteście zorganizowanym w Waszyngtonie udział wzięło nawet 100 tys. osób. Według danych brytyjskiej policji w Londynie maszerowało 30 tys. mieszkańców. Wielkie demonstracje odbyły się także m.in. w Paryżu, Rzymie, Pradze czy Warszawie. „Zatrzymajcie tę przemoc” i „wolność dla Palestyńczyków” – wykrzykiwali ich uczestnicy. Protesty coraz częściej przyciągają również tych, którzy dotychczas nie interesowali się historią konfliktu na Bliskim Wschodzie, ale postanowili się zaangażować pod wpływem mnożących się informacji o brutalnej rozprawie wojsk izraelskich ze Strefą Gazy. Liczba zabitych Palestyńczyków przekroczyła w tym tygodniu 10 tys., z czego 40 proc. to dzieci – wynika z szacunków tamtejszego ministerstwa zdrowia. Nagrania zakrwawionych i pokrytych kurzem palestyńskich maluchów, martwych lub trzęsących się z przerażenia, za pośrednictwem mediów społecznościowych obiegły cały świat.
W ten weekend przewidziane są kolejne manifestacje solidarności z Palestyną, mimo głosów krytyki ze strony przedstawicieli rządów. Minister spraw wewnętrznych Wielkiej Brytanii Suella Braverman wywołała burzę, nazywając je „marszami nienawiści”. „Przyzwoici Brytyjczycy mają dość tych pokazów bandyckiego zastraszania i ekstremizmu” – napisała na portalu X (dawniej Twitter). W poniedziałek brytyjska policja wydała oświadczenie, w którym zasugerowała organizatorom zmianę terminu protestu zaplanowanego na 11 listopada – Dzień Pamięci – przekonując, że wiąże się to z ryzykiem przemocy i zamieszek. Apel o przełożenie marszu został jednak odrzucony.


