Cyberpolityka
Polityka w okowach elektronicznej rozrywki
Problem z najnowszą aferą taśmową polega na tym, że w zasadzie nic tam nie ma. Przy tym należy zaznaczyć, że politycy mają prawo rozmawiać między sobą prywatnie, używając języka potocznego czy wulgarnego. Podobnie zresztą jak wszyscy obywatele. Kogo dzisiaj naprawdę rusza to, że minister powie „dupa”?
Ten paradoks – afery bez treści – odsłania jednak coś znacznie istotniejszego. Tak zwane taśmy i różnego rodzaju przecieki z nagraniami to dziś nie tylko narzędzia polityczne – to element popkultury, poppolityki i infotainmentu. To wydarzenia kreowane i produkowane wyłącznie po to, by coś było relacjonowane, opisywane, dyskutowane w mediach. Często nie muszą zawierać żadnych twardych dowodów – wystarczy, że istnieją. Ich siła tkwi w aurze sensacji, w tym, że idealnie wpisują się w logikę współczesnej rozrywki elektronicznej: szybkiej, efektownej, emocjonalnej. Kto pamięta pamiętne wycieki z Sowy i Przyjaciół lub kilku innych, od razu musi dostrzegać różnice jakościowe z tym, co puszczono nam w najnowszej odsłonie. W przeciwieństwie do towaru z przeszłości, nikomu nie przyszłoby do głowy zaczytywać się w transkrypcjach z tych rozmów. I nie chodzi tylko o ilość lecz także o jakość, zwroty akcji, pełnię, różne historie, ciekawe bon moty.




