analiza
Legal design – kolejna wydmuszka czy szansa na poważne myślenie o projektowaniu prawa?
Historia rozwoju myślenia projektowego (ang. design thinking) jest ważną lekcją, która pokazuje, jakie ograniczenia mają metody projektowe dla innowacji. Jeszcze dekadę temu dominowało przekonanie, że metoda wywiedziona z Uniwersytetu Stanforda, rozwinięta i spopularyzowana przez firmę IDEO, zrewolucjonizuje projektowanie innowacji w obszarze społecznym i biznesowym. Warsztaty oparte na pracy z kolorowymi karteczkami, szybkich sesjach ideacyjnych i prostych prototypach miały rzekomo gwarantować przełomowe rezultaty. W rzeczywistości efekty okazały się jednak znacznie mniej spektakularne.
Współcześnie design thinking bywa postrzegane jako koncepcja wyczerpana i powierzchowna, której wielu praktyków unika, a designerka Natasha Jen określiła ją wprost mianem „bullshitu”. Trudno się z tym nie zgodzić, choć z doświadczenia wiemy, że warsztatowe metody pracy się sprawdzają. To nie karteczki są problemem, ale bezrefleksyjne podejście do metody i nadmierne oczekiwania. Narzędzia design thinking działają tylko w zestawie z kompetencjami, wiedzą i umiejętnościami. Nawet najlepszy przepis nie zastąpi profesjonalnego kucharza, takiego, który wie, kiedy i jak go użyć, jak go modyfikować, a także kiedy sięgnąć po coś zupełnie innego. Wniosek, jaki nasuwa się sam, brzmi następująco: zbyt łatwo wpadliśmy w pułapkę uproszczeń, zakładając, że zestaw kilku warsztatowych technik wystarczy, by zaprojektować uniwersalne rozwiązania dla złożonych problemów społecznych, organizacyjnych i systemowych.




