Czy to Krajowa Rada Sądownictwa jest kluczem do praworządności?
Nawet gdyby się udało wybrać nowy skład KRS w zgodzie z ustawą zasadniczą, nie zniknie przyczyna obecnego kryzysu wymiaru sprawiedliwości. Szansą na jego rozwiązanie jest jednolity urząd sędziowski. Rada miałaby wyłącznie kompetencję rekomendacji kandydata na stanowisko sędziego sądu powszechnego
Krajowa Rada Sądownictwa zawsze była narzędziem kontroli nad fluktuacją kadr sędziowskich. Dosadnie rzecz ujmując: areną walki o „sędziowski rząd dusz”. Ten, kto miał wpływ na obsadę KRS w jej sędziowskiej części, decydował o awansach wśród sędziów, a więc w praktyce o obsadzie sądów wyższych instancji, włącznie z Sądem Najwyższym.
Zmiana zasad wyłaniania KRS
Sformułowanie, zgodnie z którym przepisy ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa w brzmieniu sprzed nowelizacji z 8 grudnia 2017 r., oddawały wybór 15 członków w ręce środowiska sędziowskiego, jest, eufemistycznie rzecz ujmując, dość nieprecyzyjne. W istocie bowiem o tym, którzy sędziowie staną się członkami rady, decydowały zgromadzenia przedstawicieli apelacji składające się w przeważającej części z sędziów sądów apelacyjnych i okręgowych. Skutkiem powyższego było zasilanie przez niemal trzy ostatnie dekady składu KRS niemal wyłącznie przez sędziów sądów wyższych instancji. W ten sposób najliczniejsza rzesza sędziów szczebla sądów rejonowych była w istocie pozbawiona adekwatnej reprezentacji w radzie. Ten stan rzeczy sprzyjał tezom, że w KRS rządzą sędziowskie „spółdzielnie” bądź, szerzej, „salon”.




