Wykonawcy mają dość nierentownych przetargów i chcą pieniędzy od rządu
Firmy budowlane mówią „dość” i nie chcą już realizować zleceń na dotychczasowych zasadach. Efekt? W całym kraju coraz więcej przetargów jest nierozstrzyganych. Branża alarmuje, że sytuacja jest katastrofalna, zwłaszcza wśród firm, które realizują duże inwestycje infrastrukturalne. I mówią wprost: albo rząd dopłaci do realizowanych zamówień publicznych 10 mld zł, albo dojdzie do fali bankructwa w budowlance. Eksperci ostrzegają: jeżeli nie podejmie się szybko działań, jeśli nie będzie systemowego wsparcia, to grozi nam ponownie lawina bankructw. To zaś uderzy rykoszetem w zamawiających, realizacja licznych programów inwestycyjnych może być zagrożona.
Zmora postępowań bez rozstrzygnięcia
Przedsiębiorstwa przyznają oficjalnie: rezygnujemy z udziału w postępowaniach, które są dla nas nierentowne. – Nie chcemy już godzić się na kontrakty, w których nie uwzględnia się indeksacji cen. To prosta droga w kierunku utraty rentowności – dodaje Dariusz Blocher, prezes Budimexu, jednej z największych firm budowlanych, notowanej na warszawskiej giełdzie. I dodaje, że w drugim kwartale tego roku firma zanotowała obniżenie rentowności o 41 proc. – Odbija się to na naszej płynności, a to prowadzi w stronę upadłości – wtóruje mu Leszek Gołąbiecki, prezes zarządu Unibep. Nawet giganci branży przyznają, że już ich zwyczajnie nie stać na stawanie w przetargach, gdzie zamawiający przewidział wynagrodzenie poniżej kosztów rynkowych.
Zdaniem firm budowlanych sytuacja w branży pogorszyła się tak bardzo, że potrzebna jest interwencja państwa. Ale, co ciekawe, nie tylko na przyszłość. Żądają, by rząd przeznaczył dodatkowe 10 mld zł na dotychczasowe inwestycje. Chcą po prostu rekompensaty poniesionych strat z tytułu kontraktów zawartych na niekorzystnych warunkach.
– Albo rząd dopłaci taką kwotę do realizowanych zamówień publicznych, albo dojdzie do fali bankructw w budowlance – nie owijają w bawełnę przedstawiciele Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
