polityka
KE na prostej do warunkowości. Rząd na zakręcie
W obozie władzy trwają dyskusje o skutkach wczorajszego orzeczenia TSUE. Wszyscy liczą się z możliwością zamrożenia Polsce pieniędzy z Brukseli. Rozbieżności dotyczą tego, na jak odważne kroki zdecyduje się Komisja Europejska

Decyzją unijnego trybunału nikt nie jest zaskoczony. - To kolejny dowód na to, że TSUE traktuje swoją rolę rozszerzająco na gruncie traktatów - komentuje osoba z rządu. Przyznaje, że skarżąc - razem z Węgrami - rozporządzenie dotyczące mechanizmu warunkowości, Warszawa miała świadomość, że kupuje tylko czas, a ostateczne rozstrzygnięcie najpewniej nie będzie po myśli obu rządów. - Chodziło m.in. o odsunięcie sprawy w świetle zbliżających się wyborów na Węgrzech, a potem w Polsce. Musimy niestety zakładać, że Bruksela będzie wywierać presję, której celem jest zmiana rządów - dodaje rozmówca DGP.
Żmudna procedura
TSUE odrzucił jednak wczoraj skargi obu krajów. To oznacza, że Komisja Europejska (KE) może ruszyć z procedurą m.in. przeciwko Polsce. Dotychczas wstrzymywała się ze stosowaniem instrumentu „pieniądze za praworządność”, który formalnie obowiązuje od 1 stycznia ubiegłego roku, czekając na rozpatrzenie skargi. Do Warszawy i Budapesztu trafiły już pierwsze listy od KE w sprawie wykorzystywania środków budżetowych w powiązaniu z przestrzeganiem praworządności, jednak sama procedura nie została uruchomiona. Sytuację zmienia wyrok unijnego trybunału. Ten orzekł, że mechanizm warunkowości można zainicjować tylko, gdy istnieją uzasadnione powody stwierdzenia naruszeń zasad państwa prawnego i wówczas, gdy te naruszenia wpływają lub stwarzają ryzyko wpływu na należyte zarządzanie środkami z budżetu UE.




