opinia
Po pierwsze i po ostatnie niepewność

Po rozpoczęciu agresji zbrojnej Rosji przeciw Ukrainie wyraźnie wzrosła niepewność dotycząca dalszego kształtowania się sytuacji makroekonomicznej na świecie, w tym w Europie. I oczywiście w Polsce, której granica w ponad 500-kilometrowej części przebiega z krajem, na którym toczą się ciężkie walki, a dodatkowo w ponad 400-kilometrowej części z Białorusią oraz ponad 200-kilometrowej z Rosją, dwoma krajami, z których terenu zaatakowano Ukrainę. Z perspektywy głównych centrów finansowych to musi wyglądać groźnie. Dodatkowo na dużych wahaniach cen aktywów zawsze można zarobić i to zachęca spekulantów do testowania różnych poziomów cen czy kursów różnych aktywów lub instrumentów finansowych. Musiało to znaleźć odzwierciedlenie w istotnym pogorszeniu nastrojów na rynkach finansowych oraz deprecjacji części walut, w tym złotego. Premia za ryzyko naszego kraju znacząco wzrosła i raczej szybko się nie obniży. To oznacza, że zarówno złoty, jak i rentowności nie powrócą do poziomów, które jeszcze kilka tygodni temu uznawalibyśmy za normalne. I to mimo że rynkowa presja na osłabienie złotego nie ma uzasadnienia w fundamentach gospodarczych Polski. Ponownie wzrosły także ceny gazu ziemnego, ropy naftowej i węgla oraz części surowców rolnych, których eksporterami są kraje bezpośrednio zaangażowane w konflikt. Do tego dokładają się bezprecedensowe sankcje. Sankcje nałożone na Rosję w odpowiedzi na jej inwazję na Ukrainę są niszczycielskie pod względem finansowym i ekonomicznym, co zresztą jest ich zakładanym celem. Jednocześnie przedłużają się stare problemy: zaburzenia w globalnych łańcuchach podaży czy podwyższone ceny transportu




