Artykuł
Klucz do Bałkanów Zachodnich zaciął się w zamku
Żołnierze NATO i Międzynarodowa Żandarmeria Wojskowa w Zvečanie, 30 maja 2023 r.
W Kosowie znowu niespokojnie. W kolejnej odsłonie sporu niezbyt chlubną rolę odgrywają w tej chwili Stany Zjednoczone i Unia Europejska, które mówią o wartościach, ale potrzebują ciszy na geopolitycznym zapleczu
Problem Kosowa pozostaje żywy od lat. W 2008 r. kosowski parlament ogłosił jednostronnie niepodległość, a w grudniu 2022 r. Kosowo złożyło oficjalny wniosek o członkostwo w Unii Europejskiej. Problemem jest to, że na 193 członków wchodzących w skład Organizacji Narodów Zjednoczonych niepodległość tego państwa uznaje niespełna 100. W grupie tej są jednak tak istotni gracze jak USA, Wielka Brytania i 22 kraje UE. Kosowo członkiem ONZ nie jest z uwagi na weto Rosji i Chin. Jest także państwo, które zadeklarowało, że nigdy nie uzna niepodległości Kosowa – Serbia – i jej lider Aleksandar Vučić. Kosowo pozostaje więc zależne od wsparcia (i politycznego, i ekonomicznego) ze strony Zachodu. Przede wszystkim USA i Unii Europejskiej.
Kosowo zamieszkuje niespełna 2 mln osób. 92 proc. z nich to Albańczycy, a 6 proc. Serbowie. Obok tych grup żyją także Romowie, Turcy i Bośniacy. Etniczne zróżnicowanie przejawia się m.in. w tzw. pozytywnej dyskryminacji mniejszości narodowej, czyli zagwarantowaniu mniejszościom miejsc w parlamencie. Gwarancje praw występują także na poziomie samorządowym, który w tej opowieści będzie najważniejszy. W konstytucji wpisano wiele „bezpieczników” zabezpieczających prawa mniejszości narodowych – przede wszystkim Serbów.