Sztuczna inteligencja to nie jest Dziki Zachód
Tomasz Zalewski: To fantastyczne, że setki milionów ludzi wypróbowuje działanie AI, bo dzięki temu przechodzimy przyspieszony kurs oswajania się i będziemy w stanie dość szybko zidentyfikować towarzyszące jej ryzyka
Czym jest sztuczna inteligencja dla prawnika?

Tomasz Zalewski radca prawny, partner w kancelarii Bird&Bird, ekspert w zakresie prawa zamówień publicznych, nowych technologii i prawa własności intelektualnej
Tomasz Zalewski radca prawny, partner w kancelarii Bird&Bird, ekspert w zakresie prawa zamówień publicznych, nowych technologii i prawa własności intelektualnej
Sztuczna inteligencja to w istocie program komputerowy, tylko że zamiast pisania kodu linijka po linijce stosujemy techniki uczenia maszynowego. Dzięki temu kody czy algorytmy powstają samoistnie. Kiedy prawnicy zostali włączeni do dyskusji o AI, zaczęli ją początkowo definiować jako systemy czy programy, których działanie naśladuje ludzką inteligencję. Mimo swojej prostoty jest to jednak definicja subiektywna i nie nadaje się do użytku prawnego.
Dlatego w projekcie unijnego aktu o sztucznej inteligencji (AI Act) Komisja stwierdza, że jest to oprogramowanie opracowane przy użyciu co najmniej jednej z określonych technik, które może – dla określonych przez człowieka celów – generować treści, przewidywania, zalecenia lub decyzje wpływające na środowiska, z którymi wchodzi w interakcję.
To się znalazło w pierwszej wersji AI Act, ale pół roku temu stwierdzono, że jednak lepsza jest definicja OECD mówiąca, że AI to system oparty na maszynie, który może wpływać na środowisko, formułując zalecenia, przewidywania lub decyzje dotyczące zadanego zestawu celów.
AI Act dzieli zastosowania sztucznej inteligencji na cztery kategorie i zależnie od tego nakłada określone obowiązki. Nieakceptowalne rozwiązania oparte na AI będą zakazane. Zastosowania wysokiego ryzyka znajdą się pod ścisłą kontrolą, w przypadku ograniczonego ryzyka będą obowiązki informacyjne, a AI minimalnego ryzyka nie będzie regulowana.




