rozmowa
Media publiczne należą do polityków
Media publicznie od kilku lat są wzmocnione finansowo, wykonują swoją misję i równoważą cały rynek medialny. Bez tego wszystkiego, wie pan, co można byłoby zrobić? Podłączyć do TVP kabel z TVN i emitować to samo – mówi DGP Krzysztof Czabański, przewodniczący Rady Mediów Narodowych
Boi się pan?
Czego?
Że zabiorą panu dziecko w postaci mediów publicznych.
Boję się, ale o pluralizm całego rynku medialnego. Gazetę o największym nakładzie ma w całości kapitał zagraniczny. Największa telewizja komercyjna – kapitał zagraniczny, portal o największym zasięgu – kapitał zagraniczny, największe radio – kapitał zagraniczny. To pokazuje, jak ważną rolę do odegrania mają media publiczne.
Do kogo należą media publiczne?
Do polityków. Tak było i jest od zawsze. Gdy w 1992 r. powstawała ustawa o radiofonii i telewizji, to wymyślono mechanizm, aby Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, która pełni nadzór nad całym rynkiem medialnym, co roku musiała zdobywać aprobatę polityków w Sejmie i Senacie oraz aprobatę prezydenta. Już wówczas stworzono system dominacji świata polityków nad światem mediów. Wtedy – jeszcze jako publicysta – uważałem, że to zły pomysł. Dziś z perspektywy czasu wiem, że jest z tym trochę tak jak z demokracją – nie jest to idealne rozwiązanie, ale lepszego nie wymyślono. To, co proponują eksperci związani z Platformą Obywatelską – m.in. Jan Dworak i Tadeusz Kowalski – czyli oddanie mediów publicznych w pacht uniwersyteckich wydziałów dziennikarstwa i stowarzyszeń artystycznych, twórczych, oznaczałoby de facto wyjęcie tych mediów spod jakiejkolwiek kontroli obywatelskiej. Teraz ona, choć za pośrednictwem polityków, ale jest.




