Przebijam. Kara śmierci za tęczową opaskę
MOŻE GDYBY Z TAKĄ SAMĄ UWAGĄ, Z JAKĄ KIEROWNICTWO RESORTU SPRAWIEDLIWOŚCI TROPIŁO „TĘCZOWE WYNATURZENIA” NA SYLWESTROWYM KONCERCIE, PRZYGLĄDAŁO SIĘ RACZEJ, JAKIE PROJEKTY USTAW WYCHODZĄ SPOD JEGO WŁASNEJ RĘKI, POŻYTEK DLA WSZYSTKICH BYŁBY WIĘKSZY?
Rosną w Polsce domy z czerwoniutkiej cegły/ Domy wznosi piekarz, bo w tej pracy biegły/ Handel Zagraniczny rozwijają zduni./ Znają koniunktury z gawędzeń babuni” – tak zaczynała się śpiewana przez Stanisława Staszewskiego „Kołysanka stalinowska”. Czasy, które prześmiewczo opisywała, charakteryzowały się m.in. tym, że o stanowisku bardziej niż kompetencje decydował stopień wierności partii. W odróżnieniu od terroru UB, z tego, że szewcy budują drogi, a krawcy są wierszokletami sławiącymi ich trud, można się było przynajmniej pośmiać. Ale czy dziś to śmieszy?
Przecież 70 lat później jest podobnie. W rządzie są takie asy, które doskonale nadają się do pracy w różnych resortach. Sprawiedliwość? Środowisko? Nie ma sprawy. Inny znowu jest takim samym ekspertem od skarbu państwa i aktywów państwowych, jak od rolnictwa. Chodzące omnibusy. Pół biedy, gdyby taki ananas jeden z drugim, jak już ich usadzą na ten czy inny stołek, obrabiał swoje poletko. Tymczasem od początku roku przekonujemy się, że największe zainteresowanie kierownictwa resortu sprawiedliwości wzbudza „Sylwester Marzeń”, który dla wiceministra Warchoła zmienił się w „sylwestra wynaturzeń”.


