Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2023-03-09

Opór to nie tylko walka

Wypalenie, zmęczenie wojną odegrają gigantyczną rolę, bo to jest bój na wyniszczenie. To, kto się pierwszy zmęczy, kto pierwszy wykrwawi, będzie miało decydujący wpływ na losy konfliktu

Paweł Pieniążek korespondent wojenny, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, autor kilku książek, w tym wydanej właśnie pozycji „Opór. Ukraińcy wobec rosyjskiej inwazji”

Paweł Pieniążek korespondent wojenny, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, autor kilku książek, w tym wydanej właśnie pozycji „Opór. Ukraińcy wobec rosyjskiej inwazji”

Z Pawłem Pieniążkiem rozmawia Michał Potocki

Zacznijmy od zdjęcia z okładki pańskiej książki: kobieta macha ukraińską flagą, stojąc na dachu samochodu. Cała jej sylwetka wyraża niesamowitą paletę emocji. To Izium?

To akurat Chersoń, którego w książce nie opisuję.

Niech pan opowie, jak powstało.

Do Chersonia dostałem się następnego dnia po tym, jak został odbity. Dostęp do miasta był trudny, bo władze ukraińskie nie chciały za szybko wpuścić tam dziennikarzy, więc tym bardziej mi zależało. Udało mi się przemknąć w aucie policyjnym, tak ominąłem trudne posterunki. Książka była już w redakcji i nie chciałem na siłę czegoś do niej dodawać, zwłaszcza że wyzwolenie okolic Charkowa spinało mi całą opowieść. Mam problem, żeby opisać emocje, które towarzyszyły Chersoniowi. Żadna propaganda nie wymyśliłaby takiej radości. Jakby jednego dnia Ukraina 10 razy wygrała piłkarskie mistrzostwa świata. Ludzie tańczyli, śpiewali, machali flagami, które miesiącami mieli zakopane w ziemi, poukrywane w szufladach, pudełkach po butach. Grała muzyka, dzieciaki tańczyły, każdy żołnierz, który się tam pojawiał, był wyściskiwany. Nie było trudno o emocjonalne zdjęcie. Raj dla dziennikarza. Tym bardziej nie mogłem zrozumieć, że ukraińskie władze ograniczały tam dostęp.

Ponoć nie chciano, by media dotarły do Chersonia przed Wołodymyrem Zełenskim.

Takie magiczne chwile trwają bardzo krótko. Czwartego dnia po wejściu ukraińskiej armii już tego nie było. Wciąż była radość, ale inna. Z kolei entuzjazm w obwodzie charkowskim był przemieszany z melancholią, ze smutkiem. Tam za okupację w dużym stopniu odpowiadali obywatele Ukrainy podlegli Donieckiej Republice Ludowej (DRL). Strasznie gnębili miejscowych. Z kim nie rozmawiałem, trafiałem na okropne historie. W Chersoniu było inaczej, miasto w zasadzie ocalało. Niektórzy też byli doświadczeni torturami czy pobiciami, ale nie na taką skalę jak w Iziumie, w dodatku mocno zniszczonym działaniami wojennymi.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00