Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2023-03-13

opinia

Komandosi na Białorusi i delikatna misja w Turcji. Kulisy polskich operacji podczas wojny na Ukrainie

Żołnierze z polskich oddziałów specjalnych ochraniali oligarchę Romana Abramowicza, który był pośrednikiem w rozmowach ukraińsko-rosyjskich w pierwszych tygodniach wojny. Zapewniali również bezpieczeństwo wysłannikom Wołodymyra Zełenskiego na rozmowy do Brześcia na przełomie lutego i marca zeszłego roku.

Delegacja ukraińska, którą kierował minister obrony Ołeksij Reznikow, na Białoruś odleciała spod Białej Podlaskiej śmigłowcem S-70i Black Hawk należącym do Zespołu Lotniczego Jednostki Wojskowej GROM. Za sterami siedzieli żołnierze z tego zespołu. Jak wynika ze źródeł DGP w polskim rządzie, ochroną Ukraińców w drodze na Białoruś zajmowali się już jednak operatorzy Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca, którzy na długo przed wojną współpracowali z ukraińskimi siłami specjalnymi. Nad Dnieprem są oni uznawani za najlepiej zorientowanych w kwestiach wschodnich. Po 2014 r. razem z USA i Wielką Brytanią współpracowali przy budowaniu wojsk specjalnych jako osobnego rodzaju sił zbrojnych na Ukrainie. W Kropywnyckim komandosi z Lublińca szkolili oddziały specjalne piechoty morskiej. Obie strony miały z tego korzyści. Nasi żołnierze zbierali wiedzę i doświadczenie z toczonej od wiosny 2014 r. wojny przeciwko separatystom na Donbasie. Ukraińcy mieli możliwość szkolenia i organizowania się według wzorców zachodnich.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00